Wczoraj jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Google postanowiło zrobić porządek z kilkoma z największych polskich graczy w Internecie i usunęło ich ze swojego indeksu. Początkowo sądzono, że wspomniane serwisy oraz kilka innych najzwyczajniej w świecie dostały bany, ale wystarczy wpisać, na przykład „netbook”, „telewizory”, by przekonać się, że tylko otrzymały ostrzeżenie w postaci filtru i znajdują się poza top50.
Lista stron, które zostały ukarane nie jest krótka:
ceneo.pl
skapiec.pl
nokaut.pl
fotka.pl
purepc.pl
tesco.pl
spahotele.pl
hotels24.com.pl
euro.com.pl
– wielu innych szczególnie z branży turystycznej.
Co się stało?
Początkowej panice towarzyszyło kilka teorii spiskowych. Po pierwsze „Google shopping on the way”, czyli Google postanowiło wyciąć konkurencję i stworzyć własną platformę do sprzedawania produktów w Internecie, co jest mało prawdopodobne, bo w ten sposób by sobie przypięło plakietkę „złej korporacji”.
Druga teoria to strach przed ACTA, którą możemy uznać za najmniej prawdopodobną. Jeśli Google zostałoby zamknięte przez naszych kochanych rządzących, to w przyszłości będziemy opowiadać naszym wnukom jak wyglądał świat przed „googlowską rewolucją”.
Główny powód
Google jak zwykle nie komentuje swoich działań skierowanych przeciwko poszczególnym klientom, ale udzieliło tylko lakonicznego komunikatu, w którym stwierdziło, że obecna sytuacja jest efektem długofalowego planu, który ma na celu ukaranie stron, które nagminnie łamią regulamin wyszukiwarki.
Czyli musimy sami się domyślać o co chodzi, ale większość pozycjonerów jest zgodna, wszyscy ukarani nadużywali SWL’ów (Systemów Wymiany Linków). Jak zwykle w takich przypadkach pojawiło się kilku obrońców, którzy twierdzili, że przecież takie linki nie różnią się niczym od naturalnych linków i są niemożliwe do wyłapania.
Niestety mylą się, bo robot bez problemu rozpozna sekcje, w których linki zmieniają się rotacyjnie, a do tego pracownicy Google mogą zapisać się na taką stronę i dostaną wszystkie informacje na tacy.
Co z SWL w przyszłości?
SWL był, jest i będzie tykającą bombą, która może w każdej chwili wybuchnąć i sprawić, że tysiące stron na długo zapomną o wynikach z top10, a w wielu przypadkach nawet o indeksie Google. Regulamin wyszukiwarki mówi jasno, że tego typu działania są zakazane i karane za stosowanie.
Nie możemy zapomnieć, że SWL to taki zakazany owoc, który kusi swoją skutecznością i wielu będzie z niego korzystać bez względu na konsekwencje.